[Opinia] The Suffering - Prision in Hell
: 23 mar 2008, 14:28
2 dni temu szukałem jednej gry w moich płytach i niestety nie znalazłem jej, ale wpadła mi w ręce inna gra także bardzo fajna a mianowicie The Suffering z 2004 roku. Postanowiłem zainstalować i zagrać. Gra The Suffering jest grą trójwymiarową łączącą w sobie takie cechy brutalnych produktów jak Silent Hill, Resident Evil czy Manhunt. Akcja toczy się w zakładzie karnym Abbott znajdującym sie na wyspie Carnate. Sterowana przez nas postać to Torque który czeka na wyrok śmierci za zabójstwo swojej rodziny, a sam nie pamięta tego co zrobił. W zakładzie karnym zaczynają sie dziać rzeczy jak z najgorszego horroru, w niewyjaśnionych okolicznościach dochodzi do inwazji koszmarnych potworów. Bestiariusz jest dosyć dobry od humanoidalnych pokrak które zamiast kończyn mają ostre jak brzytwa ostrza po wielkie stwory z kilkoma broniami palnymi na grzbiecie. Gra jest dosyć brutalna z dużą dawką przemocy ( chlapiąca krew przy wykańczaniu przeciwnika ). A teraz oprawa graficzna jak na rok 2004 jest bardzo dobra, szczegółowa, pokazana z perspektywy tpp lub fpp. Klimat dopełnia ścieżka dżwiękowa która potęguje dodatkowo klimat gry. Oto więcej informacji na temat gry. Miłej lektury oraz oglądania
Oraz traileryTorque nigdy nie był ideałem. Chyba od zawsze miał na pieńku z prawem. Jednakże mimo wszystko miał kochającą żonę oraz dwójkę dzieci. Niestety „miał”. Wszystko skończyło się w trakcie małżeńskiej kłótni. Nie wiem, dlaczego to zrobił. Nie wiem, dlaczego chwycił za pieprzony nóż. Wiem tylko jedno. Tego dnia będzie żałował do końca swojego wszawego życia. Chociaż... kto wie... ponoć każdy ma szansę na odkupienie. Wszak jak mówił prorok Ezechiel, "Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek".
Witajcie w świecie The Suffering. Jednej z najlepszych, a może NAJLEPSZEJ gry 2004 roku, jeśli chodzi o Xboxa i gatunek horror TPP/FPP. Zapewne nieraz słyszeliście o początku The Suffering (m.in. w zapowiedzi mojego redakcyjnego kolegi), dlatego nie ma większego sensu opisywanie "intra" od nowa. Dość powiedzieć, że Torque trafia na Carnate Island, wyspę która niedługo okazuje się być prawdziwym piekłem na Ziemi. Zło które się objawi jest tak wielkie, że nawet Torque wydaje się być przy nim małym, zagubionym pikusiem.
Od pierwszych chwil gry mamy na celu tylko jedno zadanie. Uciec. Uciec z tej przeklętej wyspy. Można by powiedzieć, że wystarczy tylko wydostać się poza mury więzienia. Ale tak nie jest. Ziemia Carnate jest skażona. Jest przeklęta. Wyspa Carnate przez wieki przyjmowała zło, ogrom zła. Jednak dopiero postać Torque stała się katalizatorem, który przyśpieszył całą reakcję. Zło opuściło piekło, aby przejąć władzę nad wyspą. I choć nasza sytuacja jest tragiczna - wszak ze wszystkich stron atakowani jesteśmy przez ohydne demony, to wydarzenia te mogą wydać również dobre owoce. Odkupienie Torque'a, katharsis, zmycie grzechów. Ale to zależy tylko od nas, czyli graczy.
Przeciwnicy, których spotkamy na swojej drodze w tym mrocznym horrorze, nie wzięli się z kosmosu. Każdy ma jakiś związek z wydarzeniami przeszłości. Na początku spotkamy Slayerów. To ofiary ścięć głowy. Teraz, pozbawieni rąk i nóg, ale wyposażeni w ostre jak żylety ostrza - przybyli dokonać zemsty. To nie jedyne ofiary wyspy. W czasie drugiej wojny światowej na Carnate działał POW Camp, czyli obóz jeniecki. Niestety spokój wszystkich zakończyło rozstrzelanie kilku Amerykanów oskarżonych o zdradę. Teraz właśnie oni przybywają jako wielkie, muskularne bestie z ogromnym garbem wypełnionym karabinami. Inną historię mają Mainlinerzy, czyli zdeformowane stwory z igłami powbijanymi w plecy. Jak wieść gminna niesie, są oni uosobieniem kary śmierci przez wstrzyknięcie trucizny.
Grając w The Suffering warto patrzeć w sufit. Wypatrywać wielkich czerwonych plam. Właśnie tam kryją się Noosemani. To byli strażnicy. Albowiem kilka lat wstecz zarząd wiezienia postanowił wykorzystać więźniów do pracy w jaskiniach. Kiedy miał miejsce wypadek nikt nie zechciał pomóc jego ofiarom. Wtedy też wybuchł bunt, efektem czego kilku strażników zostało powieszonych i obdartych ze skóry przez rozzłoszczoną tłuszczę.
Na swojej drodze spotkamy również Burrowerów. Są to kreatury w połowie zbudowane z ludzkiego ciała, w drugiej zaś ze stalowych lin. Uosabiają ludzi pogrzebanych żywcem. Dlatego też poruszają się pod ziemią, niczym ogromne graboidy w kultowej serii Tremors. To nie wszyscy przeciwnicy. Kilka wieków temu miał miejsce wypadek - u wybrzeży Carnate Island rozbił się statek z niewolnikami. Właściciele bojąc się zemsty niewolników postanowili ich nie wypuszczać. Teraz zaś straszą (owi psychopaci) jako ogromne, tłuste monstra z wielką kulą w ręce oraz brzuchem pełnym szczurów.
Na koniec zostawiłem Inferny. To dwupostaciowe istoty. Kilka wieków temu na Carnate wybudowano purytańskie miasto Goodsmouth. Życie w tej zabitej dechami dziurze toczyło się spokojnie, ale tylko do czasu. Grupa trzech dziewczynek oskarżyła niewinne osoby o paktowanie z Diabłem. Siłą rzeczy owi oskarżeni zostali spaleni na stosie. Co ciekawsze - niedługo po tych wydarzeniach znikły także dziewczynki. Po przybyciu Torque'a wróciły na Ziemię. Najpierw prezentują się jako niewinne dzieci, aby po chwili zamienić się w płonące demony.
I chociaż rodzajów przeciwników nie ma aż tak wiele, to zostali oni dopracowani w każdym, najdrobniejszym szczególe. Aczkolwiek to nie wszystkie postacie, które spotkamy na swojej drodze. Na początku XX wieku na wyspie pracował Doktor Killjoy (czyli Kill Enjoy - wielbiciel zabijania) bardzo dziwny, zwariowany psychiatra i eksperymentator. Torque spotka go nie raz i nie dwa jako postać holograficzną zapisaną na taśmie 16 milimetrów. O ile jednak Killjoy nie ma wobec niego złych planów (no powiedzmy...), o tyle takowe ma Hermes. Hermes za swojego życia był więziennym katem. Zabijał, zabijał i zabijał, oczywiście w imię prawa, tyle że zabijanie weszło mu w krew. Ostatecznie zaś postanowił popełnić samobójstwo w komorze gazowej, dlatego też jego obecna inkarnacja składa się z zielonego gazu. Co gorsza, Hermes naprawdę zwariował i chce nas zabić, przez co jego każde pojawienie się oznacza zbliżające się niebezpieczeństwo. Mimo całego zła tkwiącego na wyspie, znajdziemy również jedną 100% pozytywnie nastawioną nadnaturalną postać. Jest nim Horace (czyli Horacy). Horace Gauge za swojego życia miał psychozę. Cały czas bał się o dobro swojej żony. Niestety źle rozumiał jej dobro, gdyż zabił ją i poszlachtował na kawałki. To zaś otwarło mu drogę do tego, aby trafić na krzesło elektryczne. Po jego śmierci wiele mówiło się o tym, że Horace nawiedza więzienie. Po przybyciu Torquea Horace szybko nawiązuje z nim kontakt. Wszystko wskazuje na to, że pomoże mu, w zamian za przerwanie jego własnych piekielnych mąk.
Możecie się spytać, dlaczego tak wiele napisałem o otoczce The Suffering, o fabule, o wydarzeniach. Otóż z prostego powodu. Wszystko to, idealnie dopasowane, tworzy niesamowity klimat. W Halo mieliśmy do czynienia ze świetnie zgraną fabułą oraz jeszcze lepszą akcją. Tutaj jest dokładnie tak samo.
O The Suffering można pisać latami, ale żadne słowa nie oddają chociażby kilku minut gry. Wybitnej gry, dodam. Gwoli jednak ścisłości - jak wspominałem, cała akcja toczy się na Carnate Island. W czasie gry zwiedzimy prawie całe więzienie, cmentarze, podziemne wykopaliska, skalne nabrzeże, opuszczone forty wojskowe czy zepsute latarnie. Nie ma systemu misji, za to zawsze dokładnie wiemy gdzie się udać, gdyż reszta wyjść jest zablokowana. Linearność za pierwszym graniem absolutnie nie przeszkadza, za drugim lekko irytuje.
Kultowa produkcja Surreal Studios daje nam do wyboru dwa sposoby widzenia, jednym z nich jest akcja zza pleców, innym zaś normalny widok First Person. Ma to takie znaczenie, że trochę zmienia charakter gry. W przypadku TPP mamy większą widowiskowość, zaś FPP oferuje nam lepsze wczuwanie się. Ogólnie rzecz biorąc ustawienia kamery zmieniamy sobie wedle upodobania.
Od strony technicznej naprawdę niczego nie można produkcji zarzucić. Zwłaszcza jeśli chodzi o wspomaganie celowania, które zazwyczaj na padzie bywa trudne, zaś tutaj zostało tak zrobione, że nie sprawia najmniejszych trudności. Inna kwestia to grafika. Po prostu zabójcza. Już na początku gry znajdujemy latareczkę, która nie tylko się przydaje (wiele lokacji jest bardzo ciemnych, akcja gry toczy się w nocy), ale tworzy niesamowity klimat. Wygląd więzienia, terenów wyspy oraz cała reszta prezentują się wyśmienicie, co najlepsze zaś, naprawdę trudno o spowolnienie grafiki, co jest ogromną zasługą przy tego typu fenomenalnej oprawie. Osobna sprawa to wygląd bestiarium - niejeden horror powinien czerpać z The Suffering. Piekielne istoty zachowują się bardzo naturalne i posiadają spory zakres ruchów. Aż chce się je kosić za pomocą dwóch rewolwerów, karabinu maszynowego, strzelby tudzież laski dynamitu. Równie dobrze słucha się odgłosów oraz ścieżki dźwiękowej. Klimat, klimat i jeszcze raz Klimat. Grając w nocy naprawdę można zrobić coś nieprzyjemnego pod siebie.
Wspomnieć warto także o innych elementach budujących wyjątkowość The Suffering. Torque cały czas cierpi. Albo inaczej - chyba nie może pogodzić się z tym co zrobił. Dlatego co jakiś czas dzwonią pobliskie telefony czy pojawiają się flashbacki przedstawiające jego żonę i dzieci. Nie mniejszą grozę budzą także obrazki pojawiające się ot, tak sobie. Ktoś na krześle elektrycznym. Jakieś zmasakrowane ciało. Zwolennicy surowego karania mogliby wręcz krzyknąć "ma za swoje".
Jak wspominałem na początku, The Suffering opowiada nie tylko o inwazji zła, ale również o odkupieniu. Czym jest odkupienie? Chyba żałowaniem swoich grzechów oraz ich odpracowaniem na tyle, na ile jest to możliwe. Dlatego wprowadzono pojęcie KARMY. Uciekając z wyspy nie raz i nie dwa spotkamy neutralne postacie. Strażników albo innych współwięźniów. Od nas zależy, czy ich zabijemy, czy też pójdziemy razem ramię w ramię. To którą stronę wybierzemy, będzie miało wpływ na zakończenie. Dodam jednak od siebie, że warto jest być dobrym. Chociażby dlatego, że współtowarzysze nieraz pomagają nam w walce z przeciwnikami albo pokazują właściwą drogę. Po prostu są bardzo przydatni.
Nie wspomniałem o tym na początku recenzji, ale to chyba zrozumiałe. The Suffering nie jest grą dla dzieci. Ilość krwi jest spora, wszędzie widzimy zmasakrowane ciała czy ogromne kałuże posoki. Tereny więzienia (ale nie tylko) wyglądają jakby Carnate Island zaatakowało stado Obcych. Poza tym The Suffering bardzo sugestywnie wpływa na umysł gracza. To nie jest gra, w którą można popykać sobie lajtowo. To prawdziwy koszmar. Poligon nowych doświadczeń. Grając w nią nieraz poczujesz się jakby ktoś przeprowadzał lobotomię Twojego mózgu, albowiem sugestia jest tu ogromna. Polecam tę grę wszystkim posiadaczom PC, jednakże właściciele słabej psychiki powinni trzymać się od niej z daleka.
Kod: Zaznacz cały
http://www.gametrailers.com/player/3899.html
Kod: Zaznacz cały
http://www.gametrailers.com/player/3900.html
Kod: Zaznacz cały
http://www.gametrailers.com/player/3901.html
Kod: Zaznacz cały
http://www.gametrailers.com/player/3902.html
Kod: Zaznacz cały
http://www.gametrailers.com/player/3903.html