Zainstalowałem Ubuntu 11.10. Muszę stwierdzić, że dla mnie to jest najgorsze z wydań jak do tej pory, z którym miałem do czynienia. A powodem nie jest nic innego, jak Unity. Taki gniot nie powinien był wydostać się poza testy, a co dopiero być wciśniętym na stałe do wydania finalnego. Piszę na stałe, bo nie da się wybrać GNOME jako środowiska graficznego w czasie logowania jak to miało miejsce w poprzednim wydaniu i zmuszeni jesteśmy do pracy w Unity (w gwoli ścisłości: można przywrócić wybór gnome w czasie logowania, trzeba jednak doinstalować dodatkowy program gnome-session-fallback, jednak tym razem wybranie GNOME nie uwalnia nas od problemów, które stwarza Unity i tak właściwie nie ma za bardzo sensu).
Unity działa ociężale, co prawda czasu nie mierzyłem, ale odczuwam dłuższe uruchamianie programów, plus dodatkowo to, że niektóre programy (np. tlen czy fusion-icon) w ogóle się nie uruchamiają. Połączenie obramowania okien z panelem skutkuje utrudnieniem dostępu do miejsc typu Obrazy, Muzyka itd. gdy pracujemy na zmaksymalizowanym oknie - trzeba je najpierw zminimalizować.
Po kliknięciu w menu okna znika jego obramowanie, trzeba użyć "compiz --replace".
Nie polecam również stosować aktualizacji. W moim przypadku nie wiele ona dała, a zabrała 5x więcej czasu, instalacja czystego systemu u mojej mamy zajęła standardowo krótko (czasu nie mierzyłem, ale nie odbiegał on raczej od tego, z którym mieliśmy do czynienia w poprzednich wydaniach), a aktualizacja trwała ponad godzinę (ale było to spowodowane dużą ilością danych w postaci audio czy wideo do przerzucenia) i tak naprawdę nic mi nie dała, bo
większość programów i tak uległa skasowaniu i musiałem wgrywać je od nowa, czyli właściwie wyszło tak, jakbym wgrał czysty system tylko nie straciłem mało ważnych plików, które i tak usunąłem dwa dni później. Po części to moja wina, bo mogłem je usunąć przed aktualizacją, ale skąd mogłem wiedzieć, że system będzie je sobie przerzucał, zamiast zostawić w spokoju?
Dobrze, że już od kilku lat używam tego systemu, bo inaczej to nie wiem, czy bym się do konsoli dokopał (no bo skąd miałbym wiedzieć, że trzeba szukać czegoś takiego jak "terminal"? a nawet jakbym wiedział, to znalezienie go w natłoku tych wszystkich ikon zajęłoby mi pewnie wieki.
Ponadto praktycznie codziennie zdarza mi się, że system ulega zawieszeniu, jakiś program nie odpowiada.
Mojej mamie po trzech dniach wgrałem Minta Katya w polskim remiksie opartym na narwalu (czy tam nimfie jak kto woli) i jest cacy. U siebie chyba też taki manewr zastosuje, nie podoba mi się w nim jednak to, że jako środowisko graficzne ma LXDE, które mi się nie podoba, bo przywykłem to tych wszystkich przezroczystości i wodotrysków

Być może skuszę się na oryginalnego Minta z "przerobionym" GNOMEm. Zobaczymy jeszcze. Na razie próbuję się do tego unity przekonać.
Cały opis wyżej opieram na moim przypadku, nie twierdzę, że jest tak ogólnie, może to tylko ja mam pecha, jeśli macie inne odczucia, to czekam na Wasze opinie.