[wasze opinie] Trylogia (Sienkiewicz/Hoffman)
No właśnie. A co nasze małe forumowe towarzycho sądzi o tej "klasyce" kina PL?
Ja obejrzałem to w kolejności chronologicznej pod kątem książek, na których podstawie to kręcono. I muszę rzec słów kilka.
Rozmachu, epickości i tym podobnych filmom nie brak. Są i szarże husarii polskiej, są oblężenia, są wielkie bitwy. Z poprawnością historyczną jest różnie, wszak Sienkiewicz naginał historię "ku pokrzepieniu serc" i do dziś za to obrywa. Jest świetna muzyka i w przeważającej części dobra gra aktorów -- jedynym wyjątkiem jest chyba Iza Scorupco, która roli Heleny nie powinna była dostać IMNSHO. Ale...
Ale.
O&M dłużył mi się nieco, chyba miejscami Hoffman nie bardzo wiedział, co właściwie zekranizować a co nie i koniec końców zekranizował chyba niemal każdą scenę z powieści, co zaowocowało niezłymi dłużyznami. W nakręconym dużo wcześniej Panu Wołodyjowskim tych dłużyzn jest jeszcze więcej, poza tym sam reżyser nie bardzo chyba wiedział, jak kręcić dobrze sceny batalistyczne, bo mają dużo mniej rozmachu, niż te w zaledwie kilka lat młodszym od Wołodyjowskiego Potopie.
Właśnie Potop jest takim złotym środkiem zarówno w pierwowzorze książkowym, jak i w trylogii filmowej. Dość się tu dzieje, aby nie usnąć nawet na sekundę, aktorzy są świetnie dobrani, a i w samej książce postacie były znakomicie przedstawione. Kmicic nie jest takim pożal-się-Boże idealnym facetem jak Skrzetuski czy Wołodyjowski -- zwłaszcza ten pierwszy mnie zirytował tym swoim brakiem wad -- o nie, Andrew potrafi całą wieś spalić i na porwanie się odważyć, jak ma powód. A już końcowa scena to mnie rozłożyła -- aż się łzę uroniło.
Nie zrozumcie mnie źle: O&M i PW też mają swoje plusy, po prostu uważam, że są od Potopu gorsze, i tyle. Nie mogę jednak zapomnieć Bohuna i Jeremiego Wiśniowieckiego z O&M -- znakomicie zagrani.
"... a chłopom.... podziękować." <<< najlepszy tekst w całej Trylogii IMO.
Ja obejrzałem to w kolejności chronologicznej pod kątem książek, na których podstawie to kręcono. I muszę rzec słów kilka.
Rozmachu, epickości i tym podobnych filmom nie brak. Są i szarże husarii polskiej, są oblężenia, są wielkie bitwy. Z poprawnością historyczną jest różnie, wszak Sienkiewicz naginał historię "ku pokrzepieniu serc" i do dziś za to obrywa. Jest świetna muzyka i w przeważającej części dobra gra aktorów -- jedynym wyjątkiem jest chyba Iza Scorupco, która roli Heleny nie powinna była dostać IMNSHO. Ale...
Ale.
O&M dłużył mi się nieco, chyba miejscami Hoffman nie bardzo wiedział, co właściwie zekranizować a co nie i koniec końców zekranizował chyba niemal każdą scenę z powieści, co zaowocowało niezłymi dłużyznami. W nakręconym dużo wcześniej Panu Wołodyjowskim tych dłużyzn jest jeszcze więcej, poza tym sam reżyser nie bardzo chyba wiedział, jak kręcić dobrze sceny batalistyczne, bo mają dużo mniej rozmachu, niż te w zaledwie kilka lat młodszym od Wołodyjowskiego Potopie.
Właśnie Potop jest takim złotym środkiem zarówno w pierwowzorze książkowym, jak i w trylogii filmowej. Dość się tu dzieje, aby nie usnąć nawet na sekundę, aktorzy są świetnie dobrani, a i w samej książce postacie były znakomicie przedstawione. Kmicic nie jest takim pożal-się-Boże idealnym facetem jak Skrzetuski czy Wołodyjowski -- zwłaszcza ten pierwszy mnie zirytował tym swoim brakiem wad -- o nie, Andrew potrafi całą wieś spalić i na porwanie się odważyć, jak ma powód. A już końcowa scena to mnie rozłożyła -- aż się łzę uroniło.
Nie zrozumcie mnie źle: O&M i PW też mają swoje plusy, po prostu uważam, że są od Potopu gorsze, i tyle. Nie mogę jednak zapomnieć Bohuna i Jeremiego Wiśniowieckiego z O&M -- znakomicie zagrani.
"... a chłopom.... podziękować." <<< najlepszy tekst w całej Trylogii IMO.
Moderatorzy są jak hemoroidy. Przez większość czasu siedzą w ukryciu, ale jak już wylezą, to jest tylko płacz i zgrzytanie zębów.